Gdy w celu zebrania informacji, zwróciłem się o pomoc do kolegów z drużyny, podejrzewając u siebie wczesne stadium sklerozy, okazało się, że tak naprawdę nikt nic nie pamięta. Nie dziwne, skoro nasze kontakty w tamtym okresie ograniczały się praktycznie do spotkań na MOSiRze. Zjeżdżaliśmy się średnio raz na dwa tygodnie, rozgrywaliśmy mecz i cześć! Szagi i Michał rzadko kiedy w ogóle się zjawiali. Mimo wszystko, po serii konsultacji i dogłębnym przestudiowaniu źródeł, zdołałem sporo sobie przypomnieć, a oto rezultaty tej retrospekcji: - transfer Tomasza Grochowskiego (Grocha) za Werka, który poświęcił się studiowaniu
- dwa pierwsze mecze jeszcze nagrywane, rozpędem z poprzedniego sezonu, potem zarzucenie tego procederu
- kontynuacja fatalnej passy nie wygranych pierwszych połówek (w sumie 14 meczy)
- "no panie sędziooo!" Florka
- bramkę z gry strzela nam bramkarz Pegaza, ale "narrazie pegazie"
- lekcja futbolu pobrana bezpłatnie od Old Boys Pogoń
- w meczu z Wagą II, tym razem nie oddajemy idealnych strzałów, jak w pierwszym sezonie, za to dwukrotnie kierujemy piłkę do własnej siatki
- Strzałka, na zaczepkę w stylu "bo ci zaraz zapier..." rzuca bez namysłu cyt.: "chyba nosem w pupę", i znowu śmiechu beczka
- bomber formułuje równie niepoważne pogróżki pod naszym adresem
- Paweł Pióro z Tysiąclecia strzela nam gola prawie się czołgając. Z perspektywy czasu jego poświęcenie wydaje się zrozumiałe. Być może przeczuwał, że zostanie jedynym Jeffersonem, który umyślnie pokonał naszego bramkarza
- ostatnie, wygrane starcie z Tysiącleciem, pozwalające na wyrównanie bilansu z największym rywalem, który niestety nie wytrzymał próby czasu
|